Oczywiście niniejszy artykuł nie wyczerpuje tematu, ale spodobać się powinien tym, co się zastanawiali mapa polityczna świata wygląda właśnie tak, a nie inaczej.
Jak wiadomo, kiedyś krajów było mniej, a wbrew pozorom nowe granice rzadko ustalane są przypadkowo. Jest w nich więcej sensu (dla decydenta) niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Nierzadko decyzje podjęte więcej niż 1000 lat temu, mają moc sprawczą i dzisiaj!
Oto jak przeciętny Polak widzi Europę:
O ile granice wysp są dość logiczne (bo pokrywają się z linią brzegową), to skąd granice na lądzie? Często wykorzystywane są oczywiście obiekty naturalne np. morza, góry czy rzeki.
Geneza problemu
Skoro jeszcze 300 lat temu nie było takich krajów, to tym bardziej nie było takich narodowości, a nawet jakby były, to skąd taki chłop siłą od pługa odciągnięty miał wiedzieć jakiej on jest narodowości, skoro nie było ani tv, ani radia, ani internetu, ani gazet, ani szkół, a jedynie kościół, który mówił po łacinie… Taki chłop to może wiedział kto jest jego szlachcicem, co dziesiąty może wiedział kto aktualnie jest królem i w jakim kraju on w ogóle żyje, to skąd się nagle wzięło tyle narodowości?
Kiedy w XIX wieku pojawiła się etnografia i mądre głowy ruszyły w świat, musiały przyjąć jakąś metodologię. Oczywiście kto płaci, ten wymaga, tak więc jeśli etnograf był na usługach rządu niemieckiego czy austriackiego, musiał naginać prawdę standardów niemieckich, a jeśli (rzadziej) był na usługach cara rosyjskiego, to maglował ludność po rosyjsku. Pomijając już te machlojki, wyglądało to mniej więcej tak: gość chodzi od wioski do wioski, od domu do domu i rozmawia. Jak mu odpowiedzieli po niemiecku, to znaczy, że to Niemcy, a jak po polsku, to znaczy, że Polacy, a jak mówili w obu językach, to znaczy, że to Niemcy (bo akurat sponsorował ich rząd Niemiec czy Austrii) itd.
O ile na zachodnich terenach kwestia językowa była dość łatwa do ogarnięcia, to co było na wschodzie, gdzie wszyscy mówili właściwie tym samym językiem? Bo o ile Polaka od Litwina po języku się rozpozna, ale problemem byli Litwini mówiący po, że tak to nazwę wschodniopolsku? Należy ich zaliczyć do Litwy, Polski czy jeszcze czegoś innego? Tam zaborca rosyjski wpadł na genialny pomysł, by nie dzielić na 2 jak na zachodzie, a na jak najwięcej :). Im bardziej się podzieli, tym bardziej się będą kłócić między sobą i tym łatwiej będzie ich utrzymać jako teren podległy. Efektem dzisiejszym jest cała seria mniejszych i większych krajów na wschodzie Europy, których przeciętny Europejczyk w ogóle nie rozróżnia – i ma rację!
Ale jak to było?
Polska – Niemcy
Otóż obecna granica polsko-niemiecka jest niczym innym jak najkrótszą linią łączącą wodę z górami, czyli odpowiednio Bałtyk i Sudety. Naturalnie oddziela obecnie świat „słowiański” (R1A) od „romanogermańskiego” (R1B). Linia ta nie jest polskim, ani niemieckim wymysłem, bo Polska kiedyś kończyła się na Łabie i Renie, a Niemcy też kończyli się za Wisłą i Bugiem. Linię tę wymyślili podobno Rosjanie, którzy jednak wolą Niemców trzymać krótko i uważali, że im krótsza granica, tym lepsza. Dlatego np. część Łużyc leży obecnie w Niemczech, a nie w całości Polsce (w Polsce leży ok. 1/3 Łużyc – 2/3 leżą w obecnych Niemczech). Linia ta się przedłuża na północy jako Bałtyk, a na południe jako Sudety, Karpaty, Alpy i Adriatyk z drobnymi korektami w różne strony (np. Łużyce są po jednej stronie, a Austria po drugiej). Różnic kulturowych nie trzeba tłumaczyć, całkowicie odmienne kultury po obu stronach tej granicy.
Polska – Czechosłowacja
O ile Polaka od Niemca łatwo odróżnić, to już Polaka od Czecha, Słowaka czy Rusina niekoniecznie. Wszyscy mówią tym samym językiem, mają te same korzenie i zbliżoną kulturę. Zatem co ich podzieliło? Góry! Część z nas kiedyś przeszła przez góry na południu, a że przez góry nie tak łatwo się chodzi, to i handel z macierzą był ograniczony i powoli kultura po obu stronach zaczęła się różnicować.
Czechy – Słowacja – Ruś Zakarpacka
Skoro wszyscy przeszli przez te góry, to dlaczego teraz nie są jednym państwem? Kiedyś byli! Nawet w XXw się to udało na chwilę, ale po 20 latach doszło do rozbioru tego państwa (w którym uczestniczyła również Polska).
Czym się w takim razie różnią Czesi od Słowaków? Co ciekawe, to różnią się tym samym, co Chorwacja od Słowenii! Cóż to może być? Okupant! Czechy były pod okupacją Austrii, a Słowacja pod okupacją Węgier. Dlatego właśnie w prawie każdym obecnym małopolskim czy podkarpackim mieście ulica prowadząca na Słowację, nazywa się Węgierska!
Sami zobaczcie!
Ale skoro i Słowacja i Ruś Zakarpacka były pod okupacją węgierską, to dlaczego są oddzielnie? Odpowiedzi należy szukać w ambonie. Otóż Słowacy religijnie podlegają pod Rzym Zachodni, a Rusini Zakarpaccy pod Rzym Wschodni. Inaczej mówiąc, Rusini są prawosławni.
Kresy Wschodnie
Skąd te kresy się w ogóle wzięły i dlaczego ich aż tyle jest? Na pierwszej humorystycznej mapie, aż 2 kraje podpisane są jako „nasze” (Litwa i Ukraina), ale dlaczego? Otóż kresami nazywamy tereny (raczej wschodnie, choć by je odróżnić od ewentualnych zachodnich, często dodaje się słowo „wschodnie”) I i II RP, które wskutek rozbiorów wszelkiej maści znajdują się obecnie poza macierzą. Tereny te obecnie należą do: Estonii, Łotwy, Litwy, Białorusi, Ukrainy, Mołdawii, Rumunii i oczywiście Rosji. Ale dlaczego nie stanowią jednego kraju, a tyle różnych?
Estonia
Kraj, ani niesłowiański, ani nie bałtycki (choć tak się go często zalicza), językowo powiązany z Finlandią i mniej z Węgrami czy Turcją. Poza historią i bliskością geograficzną nie odczuwa obecnie z nami wspólnoty kulturowej. Nie mieszka tam też znacząca mniejszość polska. Granicą jest po prostu teren na którym przeważają ludzie mówiący językiem fińskopodobnym. Nazwa pochodzi od plemienia Aestów, którzy nazwę mają od germańskiego „Aest” (wschód) – dosłownie więc znaczy: Kraj ludzi wschodu.
Łotwa
O ile od Polski odróżnić ją jeszcze dość łatwo, to od Litwy już niekoniecznie. Zatem czym się różnią? Otóż Łotwa w czasach I Rzeczpospolitej była wydzielonym terenem wspólnym pod zarządem zarówno Korony, jak i Litwy, więc historycznie do Litwy nie należała i dlatego dziś stanowi oddzielne państwo, w odróżnieniu od np. Żmudzi, która wtedy była częścią Litwy i jest nią nadal. Polacy na Łotwie nadal stanowią zauważalny % ludności – nawet poprzedni premier nazywał się Valdis Dombrovskis (Waldemar Dąbrowski). Nazwa pochodzi od plemienia Łatgalów tworzących Inflanty Polskie. Dlaczego w nazwie Łatgalia (Łotewska Galia) jest Galia wyjaśnię w innym artykule.
Litwa
Litwę od Polski bardzo łatwo odróżnić, po prostu inny język. W rdzeniach jest bardzo podobny, ale słowa są już na tyle zniekształcone, że bez tłumacza lub jakiegoś podręcznika i słownika ani rusz. Nazwa Litwa jest niewiadomego pochodzenia.
Białoruś
Skąd się ta cała Białoruś w ogóle wzięła? No z Białorusią jest taki problem, że w I Rzeczpospolitej była to Litwa, ale taka Litwa, która nie mówiła po litewsku :). Język tych Litwinów, to był właściwie taki sam jak polski czy ruski (ruski to NIE rosyjski). Stąd pod okupacją rosyjską ten teren nazywano Litbieł, a do rozdziału doszło dopiero później. Litwa i Białoruś miały identyczne godło aż do 1995 roku, kiedy to Łukaszenka zmienił godło Litwy na Białorusi na herb jaki mają obecnie (z sierpem i młotem). Co ciekawe, województwo podlaskie ma w herbie godło Litwy i Białorusi do tej pory!
Ale dlaczego w takim razie Białorusi nie przyłączono do Polski? Odpowiedź jak taka sama jak w przypadku wspomnianej wcześniej Rusi Zakarpackiej. Religia. Białoruś jest po prostu prawosławna. Nazwa Białoruś oznacza Ruś Północna. Słowianie kierunki świata oznaczali kolorami. Np. Wołyń to Ruś Czerwona (Zachodnia).
Ale to nie koniec tego bajzlu tam, skoro już podzieliliśmy sobie teren ładnie na Polskę, Litwę, Łotwę i Białoruś, to skąd tam do xXx są Polacy? I to w takiej zwartej grupie!??! Jak się przyjrzeć mapie, to tworzą oni klin między Litwą i Łotwą z jednej strony, a Białorusią i Rosją z drugiej strony zajmując takie miasta jak: Grodno, Lida, Soleczniki, Wilno, Brasław, Dźwinów (Dynaburg / Daugavpils) itd. Historycy tłumaczyli mi to emigracją z macierzy, ale to nie miało przecież sensu. Emigracja z macierzy to była albo do miast, albo do majątków ziemskich. Chłopi nie emigrowali, tylko mieszczanie lub rodziny magnackie. Można to łatwo zobaczyć na Ukrainie. Miasta były polskie (i ich polski klimat często czuć do dziś np. Lwów czy Tarnopol), ale wieś była już ruska. Miasta były katolickie, ale wieś prawosławna. Wyjątkiem na wsi była oczywiście szlachta, ale była to znakomita mniejszość procentowa ludności. Na Litwie natomiast było i jest inaczej. „Polacy” mieszkają tam wszędzie i w miastach, i na wsiach (obie stolice Litwy: Wilno i Kowno jeszcze w 1940 roku mówiły po polsku!). Pytanie moje brzmi: Dlaczego?
Wyjaśnienie okazało się bardzo ciekawe. Otóż na Ukrainie Polacy i Rusini mówili w zasadzie tym samym językiem. Ale na Litwie już tak nie było! No i kiedy pojawiało się towarzystwo mieszane, czy to litewsko-ruskie czy litewsko-polskie, nie mogło ono mówić w różnych językach, musieli jakiś wybrać, a że język polski był językiem kultury, to właśnie ten język wybierano. Przykład: Jeśli mama mówiła po białorusku, a ojciec po litewsku, to językiem, który znali oboje był raczej język polski. W obecnych czasach widzimy podobny trend: Jeśli oboje rodzice są np. Szwedami, to dzieci mówią po szwedzku, ale jeśli ojciec jest Albańczykiem, a matka Senegalką to w dużym procencie rodzin dzieci już będą mówić po angielsku (bo rodzice ze sobą rozmawiają po angielsku). Inny przykład. Na Uniwersytecie są trzy klasy: polska, litewska i ruska. Póki zajęcia są oddzielnie, to każdy mówi w swoim języku, ale kiedy zajęcia są razem, językiem wykładu staje się język główny – czyli w tym wypadku polski. Po kilkuset latach takiej sytuacji, na tym terenie wytworzyła się silna grupa polskojęzyczna, która mówi po polsku do tej pory.
Gdyby Rzeczpospolita przetrwała jeszcze 100-200 lat, to dzisiaj wszystkie te tereny mówiłyby po polsku. Dlatego Litwini dostają fiksum-dyrdum na dźwięk jezyka polskiego. Oni się nie boją germanizacji czy rusyfikacji, jak my jeszcze nie tak dawno temu. Oni się boją (i słusznie) polonizacji. Ale nie przymusowej, jak my, tylko dobrowolnej. Litwin mając do dyspozycji głównie literaturę, telewizję czy prasę polską po kilku pokoleniach mówiłby już tylko po polsku (porównaj irlandię i język angielski). Dlatego oni tak masowo zabraniają tego polskiego i wmawiają obywatelom, że co polskie to złe, tłumaczą te nieszczęsne nazwiska na litewski, bo dla ich etnosu, to jest być, albo nie być. Można się z nich śmiać, ale z kraju, który był największym państwem Europy 600 lat temu zostało 3mln ludzi! U nas w samej Warszawie w godzinach pracy tyle jest! Oczywiście nie popieram dyskryminacji litewskiego semifaszyzmu, ale rozumiem ich argumentację.
Teraz już chyba dla wszystkich jest jasne dlaczego takie postacie jak Mickiewicz, Kościuszko czy Miłosz w Polsce są Polakami, na Litwie Litwinami, a na Białorusi Białorusinami (no może na Białorusi poza Miłoszem). I najśmieszniejsze jest, że wszyscy mają rację! Oni wszyscy mówili po polsku, to prawda, ale pochodzili z terenów, których dziś Polską już nie nazywamy. I dlatego „Litwo, ojczyzno moja”, wcale nie musi oznaczać, że Mickiewicz Polakiem nie był, jak nam niektórzy Litwini potrafią sugerować. Litwinów spotykam co jakiś czas i jak mi jakiś oszołom wyskoczy z tekstem, to się go kulturalnie pytam, czy Mickiewicz w ogóle rozumiał język litewski. I rozmowa się kończy.
Ukraina
Następnym krajem na liście jest Ukraina. Rozdział na Białoruś i Ukrainę przebiega mniej więcej po granicy korony i Litwy w I RP. Ale rozdział na Polskę i Ukrainę jest już bardziej skomplikowany, dzielono znanym już sposobem religijnym. Okolice 1920 roku (podział terenu na Polskę i Ukrainę) wyglądał w dużym uproszczeniu tak: Otóż, jak już wspomniałem wcześniej, miasta były polskie (katolickie), ale wsie już nie (prawosławne). Żydów było oczywiście bardzo dużo (w miastach nawet do 50%), ale ich nie brano w tym czasie w ogóle pod uwagę (nie zaliczano ani do Polaków, ani do Rusinów). No to jak poprowadzić granicę? Nie mogą przecież miasta być w jednym kraju, a wsie w innym :). No i teraz staje się jasne skąd się wzięły ZURL, OUN, UPA, sojusz polsko-węgierski (Węgrzy zajęli Ruś Zakarpacką w 1938 r.), sojusz polsko-rumuński (Rumuni zajęli Bukowinę zaraz po wojnie polsko-bolszewickiej). Jest to temat na oddzielny artykuł, ale w skrócie: Polacy twierdzą, że to ich teren, bo miasta i kultura jest polska. Ukraińcy twierdzą, że to Ukraina, bo mają większość w ludności. Potem pojawiają się ruskie (Rosjanie) na horyzoncie, a jak są ruskie, to wtedy wszyscy w regionie nagle są wielcy przyjaciele i razem tłuczemy ruskich. Na koniec mniej więcej wszyscy (Polska, Rosja, Rumunia, Czechosłowacja i Węgry) dogadują się za plecami Ukrainy i Ukrainy niet. Tyle w skrócie. Może kiedyś opiszę to dokładniej w oddzielnym artykule.
Największa konsternacja jest po drugiej wojnie światowej, kiedy to dziadzio Stalin okraja wszystkie kraje dookoła i tworzy Ukraińską SSR, która terytorialnie jest największym krajem w Europie (poza samym ZSRR, do którego należy). Polsce zabiera Wołyń, Lwów, Stanisławów i Tarnopol. Węgrom/Czechosłowacji Zakarpacie, a Rumunii Bukowinę, zabierając przy okazji pół Mołdawii, która dziś jest nawet niezależnym od Rumunii krajem. Jednocześnie zostawia po stronie polskiej tereny z większością ludności ukraińskiej (np. ziemia chełmska i przemyska). Spadkiem po tym jest np. herb województwa podkarpackiego: w połowie biało-czerwony, a w połowie żółto-niebieski (kolory Ukrainy).
A czy zastanawialiście się, dlaczego to właśnie na Lwów po stronie ZSRR upierał się Józef Dżugaszwili (tak, Stalin był Gruzinem!)? Proszę zobaczyć granicę Polski ustaloną na konferencji w Teheranie:
- Linia Brązowa to Linia traktatu Ribbentrop-Mołotow
- Linia A to granica 1939
- Linia B oddaje tereny, gdzie Polacy w 1939 nie mają większości (moim zdaniem najbardziej sprawiedliwa) np. województwa wołyńskie, nowogrodzkie i część wileńskiego
- Linia C identyczna z linią B, tyle że oddajemy jeszcze Wileńszczyznę ruskim, bo niby reprezentują Oni Litwę.
- Linia D identyczna z linią C, tyle że oddajemy ruskim województwa tarnopolskie i stanisławowskie, bo niby reprezentują Oni Ukrainę – 20 lat wcześniej była to planowana linia na czas zawieszenia broni między Polską a Rosją podczas wojny bolszewickiej
- Linia E jako jedyna zostawia Lwów i Grodno poza Polską, jest to podrobiona linia Curzona przez angielskiego Żyda z polskimi korzeniami, który nazywał się Lewis_Bernstein-Namierowski i pochodził ze Lwowa i nie chciał go w Polsce. Pracował w urzędzie, który zajmował się Polską granicą i podrobił tę granicę tuż przed wysłaniem jej przebiegu do Rosji.
- Linia F to linia granicy polsko-radzieckiej w Królewcu. Należy zauważyć, że Królewiec miał być miastem GRANICZNYM, a nie oddalonym od granicy o 40km, jak jest teraz.
WAŻNE PODSUMOWANIE: W ŻADNEJ WERSJI LINII CURZONA (poza linią podrobioną i linią paktu Ribbentrop-Mołotow) Lwów i Grodno NIE SĄ poza Polską. Nazywanie obecnej wschodniej granicy Polski liną Curzona to niestety jedno wielkie historyczne oszustwo.
Churchill i Roosevelt dali ciała kompletnie, wiedzieli że linia E jest linią podrobioną, a żadna z pozostałych nie obcinała Polsce Lwowa i Grodna. Jedynie Wilno, Stanisławów i Tarnopol były kwestią sporną. Jednak Stalinowi udało się jakoś ich przekonać i granica wygląda obecnie, jak wygląda. Najprawdopodobniej Churchill z Rooseveltem traktowali tę granicę jako tymczasową. Wbrew obiegowej opinii, oni wiedzieli, że Stalin nie był Aliantem – bo wojnę zaczął równo z Hitlerem. Planowali inwazję na ZSRR niedługo po zakończeniu drugiej wojny światowej (Operacja Unthinkable oraz Plan Dropshot), ale że inwazja nie doszła do skutku, to terenów tych nie mamy w granicach do dzisiaj.
Z drugiej strony, gdyby wprowadzono w życie Plan Dropshot, to nie byłoby już do czego wracać. Na sam Lwów czy Wilno miały spaść na dzień dobry po dwie bomby atomowe, a na całe ZSRR 300.
Dla Stalina Lwów to była drzazga w oku. Pewnie zastanawiacie się dlaczego akurat to miasto? Otóż 25 lat wcześniej, w czasie wojny Polsko-Bolszewickiej młody Dżugaszwili był komisarzem politycznym radzieckiego frontu południowo-zachodniego. I jego zadaniem było zdobycie… no właśnie Lwowa! Kiedy Michał Tuchaczewski ruszył z armią na Warszawę, Józef Dżugaszwili otrzymał rozkaz by go wspomóc, ale młody Stalin nie był w ciemię bity i wiedział, że jak wyśle swoich chłopaków pod komendę Tuchaczewskiego, to tamten zbierze laury, a kariera polityczna Stalina dobiegnie końca.
Stalin rozegrał to następująco:
Kiedy przyszedł rozkaz z Moskwy by wspomóc Tuchaczewskiego uznał, że i on i Tuchaczewski rozgromią Polaczków w trymiga, a Tuchaczewski zgarnie zasługi. Wysłał więc na zdobycie Lwowa nie do końca przygotowanych chłopaków, a do Moskwy wysłał telegram, że już za późno, że chłopaki już zdobywają Lwów i nie można ich cofnąć. Tuchaczewski pod Warszawą zaatakował sam. Obaj dostali srogi łomot od Polaków 15 sierpnia 1920 roku i dlatego ten dzień jest świętem wojska polskiego w naszym kraju, a Warszawa ma nawet ulicę nazwaną imieniem tego wydarzenia (Ulica Bitwy Warszawskiej 1920r.). Wydarzenie to zmieniło bieg historii świata, bo gdybyśmy wtedy przegrali, to Europa wschodnia (a może i zachodnia) stałaby się komunistyczna 25 lat wcześniej.
Teraz brzmi to nieprawdopodobnie, ale wtedy Związek Radziecki miał dopiero 3 lata (powstał w 1917 roku). A w całej Europie był symbolem pokonania władzy królewskiej (carskiej) przez lud. Tej władzy, która doprowadziła do tej strasznej wojny, która właśnie się skończyła i doprowadziła kontynent do ruiny. Niemcy po przegranej wojnie światowej miały silne tendencje komunistyczne. We Francji ludność była nastawiona bardzo prokomunistycznie. Na zachodzie to właśnie Polska była postrzegana jako ten zły, bo walczy „z ludem”. Gdyby Rosjanie dotarli do granic Niemiec cała Europa prawie natychmiast stałaby się komunistyczna.
Bitwa ta została uznana za 18 w kolejności najbardziej przełomową bitwę w historii świata. Kiedy Stalin doszedł do władzy, wykończył Tuchaczewskiego na Łubiance w 1937 r. (to takie przypomnienie jak się kończy współpraca z Rosją). W Stalinie chęć zemsty za Lwów dojrzewała 25 lat, po tym czasie trwale oderwał Lwów od Polski.
Zemsta Stalina i bierność „sojuszników” były dla nas katastrofalne w skutkach. Co było dalej, młodsi czytelnicy mogą już nie wiedzieć. Ta piosenka im to wyjaśni.
Ostatnią granicą Białorusi i Ukrainy, której nie wyjaśniłem, jest ta wschodnia (z Rosją). Te granice mniej więcej wyznaczają granice pierwszego rozbioru Polski.
Nazwa Ukraina pochodzi od zlepka słów „U kraju”, kraje to „krojenia”, czyli granice, bo kraje po prostu „wykrajano” na mapie. A teren leżący przy granicy (wschodniej) to właśnie „Ukraina”.
Rumunia i Mołdawia
Granice Rumunii wyznaczają historyczne granice 3 krain. Rumunia składa się po prostu z historycznego Siedmiogrodu (Transylwanii), Wołoszczyzny (Walachii) oraz Mołdawii (Mołdowa / Besarabia). Siedmiogród został zabrany Węgrom podczas ich rozbioru 1919 roku (Pokój w Trianon). Rozbiór ten spowodował, że Węgry stanęły po stronie III Rzeszy, gdyż ta jako jedyna chciała Węgrom oddać ich historyczne tereny. Wołoszczyzna to teren „Rumunii właściwej”, a Mołdawia to teren, który dostała w spadku po pierwszej Rzeczpospolitej. Mało kto wie, że język polski jest językiem oficjalnym w części rumuńskiej Mołdawii. Obecnie w Rumunii jest ok. połowa Mołdawii (w tym jej stolica Jaś / Jassy), a drugą połowę stanowi niepodległe zasadniczo państwo o tej samej nazwie ze stolicą w Kiszyniowie. Około 1% powierzchni Mołdawii stanowi jeszcze jedno niepodległe państwo, a jest nim Naddniestrzańska Republika Mołdawii ze stolicą w Tyraspolu. Ostatnie z tych państw jest uznawane jedynie przez Rosję. W języku rumuńskim / mołdawskim jest nie tylko ogromna ilość polskich nazw miejscowych np. Bystrzyca (Bistrita), Krajowa (Craiova) czy Czarnawoda (Cernavoda), ale i słów pospolitych jak „ceas” (zegar / czas), „smantana” (śmietana), a niektóre wyglądają wprost identycznie jak: „rak” lub „mak”.
Nazwa Rumunia pochodzi od nazwy Imperium Rzymskiego (Roma), którego część ludności po słowiańskiej inwazji dyslokowała się do Dacji i Tracji.
Rosja
O Rosji nie jedna książka powstała i nie jedna jeszcze powstanie :). Skrócę, więc opis do absolutnego minimum. Zachodnia granica Rosji pokrywa się mniej więcej z I rozbiorem Polski. Druga Rzeczpospolita mogła spokojnie odzyskać te tereny. Po bitwie warszawskiej to my dyktowaliśmy ruskim warunki. Poszliby na wszystko, byleby Moskwy im nie zająć :). Granicę wytyczono po linii drugiego rozbioru nie z przypadku. Mieliśmy w naszym obozie takiego Pana jak Roman Dmowski. On w odróżnieniu od Piłsudskiego nie chciał federacji, chciał w zasadzie takiego państwa, jakie mamy teraz, czyli jednolitego narodowościowo. Uznał, że agresja niemiecka jest tylko kwestią czasu i wtedy lepiej mieć w Polsce jak najwięcej Polaków, a jak najmniej wszystkich innych, bo oni podjudzeni przez Niemców wizją własnego państwa zaczną wykańczać Rzeczpospolitą od środka. Ciężko teraz jednoznacznie ustalić czy miał rację czy była to samospełniająca się przepowiednia. Bo Ukraińców zdradziliśmy (podzielono Ukrainę na Polskę, ZSRR i Rumunię) z planem jak najszybszej polonizacji/rusyfkacji/romanizacji. Podobny los miał spotkać Białoruś. Jednym z ustaleń tej zdrady był układ, który mówił, że większość Ukraińców i Białorusinów ma mieszkać w Polsce, ale ich stolice (odpowiednio Kijów i Mińsk) mają być w ZSRR. Miało to ich dodatkowo rozbić. Efektem tego układu były (ostrzegam, bardzo drastyczne – zdjęcia raczej nie dla dzieci) Głodomór oraz Rzeź Wołyńska, które kosztowały życie 7 milionów(!!!) Rzeczpospolitan. I nie była to śmierć przez strzał w tył głowy, ale zagłodzenie na śmierć, kanibalizm, zabijanie noworodków na oczach matek, gwałty publiczne, wyrzynano wszystkich – starców, kobiety i dzieci.
Na szczęście nie wszystkich udało się wymordować lub przesiedlić:
Miało być więcej krajów, ale i tak rozrosło się niemiłosiernie :). Granice krajów spoza Rzeczpospolitej opiszę w innym artykule.
Witaj
Dzięki za kolejną porcję wiedzy. Czemu tekstu nie ma na stronie bloga?
pozdrawiam, Halina
Bo przez jakiś błąd wysłało info o artykule, który nie był skończony. Już jest skończony, można czytać :).
Miło by było rozszerzyć ten artykuł o barwy narodowe, flagi, herby i w ogóle o symbole krajów.
Bo ostatnio czytałem że Polska stosowała flagę 3 kolorową w pewnym okresie swojego istnienia, chociaż wtedy flagi nie miały takiego znaczenia jak obecnie.
Na temat flagi to wiem za mało, ale na temat orła będzie oddzielny artykuł.
Jak wyglądał ta flaga?
Na jakiejś stronie, gdzie rozprawiano o Litwie, Żmudzi i Prusach, wyczytałem, że obecność Polaków w okolicy Wilna, tłumaczy się poprzez przymusowe przesiedlenia tysięcy ludzi. Dawano ich w darze jakiejś ważnej osobie a nawet raz zdarzyło się, że polska księżna, wykupiła setki Polaków z tego „jasyru” i wróciła ich do macierzy.
W grę wchodzi również polszczenie Litwy. Ci Polacy na Wileńszczyźnie to mogą być rdzenni Litwini, którzy woleli zostać w Litwie niż wyjechać na „ziemie odzyskane” gdzie wyniesli się raczej rdzenni Polacy po tym jak dowiedzieli się, że tu już nie będzie Polski. A dlaczego taki pas ziemi? Bo Ruś Biała mówiła już po słowiańsku. Dawniej język wyznaczał świadomość narodową.
Jako, że posiadam wyjątkową wrażliwość na język, zwrócę jeszcze uwagę na dwie jaskrawe dla mnie rzeczy. Przesadzona obczyzna objawiająca się między innymi w „po słowiańskiej inwazji dyslokowała się”. O ile „inwazja”, w polszczyźnie potocznej, mocno usadowiła się w miejscu prawowitego słowa „najazd” to „dyslokacja” w dalszym ciągu jest potworkiem skaczącym po naszym słowie „przeniesienie”.
Druga rzecz to używanie końcówek obcych nawet dla odmiany słów rodzimych. „Rzecz pospolita” to wyłącznie słowa rodzime więc dopełniaczem będzie „Rzeczpospolician” a nie „Rzeczpospolitan” a przymiotnikiem „rzeczpospolicki”. Zawsze zmiękczenie. Tak jak w przypadku szlachta = szlachcian, chociaż to jak raz niemczyzna. W języku polskim „t” przechodzi w „c” jak w post > pościć, mat’ > mać…
Należy też pamiętać, że „Rzeczpospolita” to dwa słowa, nie wiadomo dlaczego zapisywane razem. a dopełniacz to „RzeczYpospolitej”.
Z powyrzszych powodów, to czym teraz mówimy to nie język polski a polacina. Bo w polacinie mówi się „oczami” miast „oczyma” gdyż nie rozumie się już, że liczba podwójna… wróć, mnoga, to nie „ocza” a „oczy”, a końcówka „-ma” to nadrzędnik. Tak tworzy się słowa w j. polskim, ale nie w polacinie, gdzie zasadą jest upowszechnienie lub użycie przez Mickiewicza.
Da się znaleźć ten artykuł o wileńszczyźnie? Nad Twoimi uwagami dotyczącymi odmiany, pomyślę :).
Pingback: Niemcy? Jacy Niemcy? – Niemcy NIE są starsze od USA! | Wiara Przyrodzona
Witam!
Gratuluję wspaniałego artykułu! Bardzo ciekawy.
Mam jednak jedno „ale”. Myślę, że szanowny autor nieco machnął się z etymologią słowa „Ukraina”. Mnie też w szkole uczyli, że Ukraina pochodzi od słów „u kraju”, „u krańca”, tak też uczą w w Rosji. Tylko, że jest to nieprawda! W języku ruskim (nie mylić z rosyjskim), który można nazwać staroukraińskim kraj to „krajina”. tak też jest w dzisiejszym języku ukraińskim – „країна” (czyt. krajina). Rusini mówili, że są „u krajinie”, czyli w kraju, czyli po prostu u siebie. Tak więc osoba mieszkająca w tym kraju (czyli Rusin) to był „Ukrajiniec” – stąd słowo „Ukrainiec”. Słowo „Ukraina” pojawia się w odniesieniu do Rusi już w latopisie z ok. 1148 (mogłem się machnąć o parę lat, jeśli tak, to przepraszam).
Pozdrawiam serdecznie i życzę dalszych sukcesów w prowadzeniu bloga.
Kuba
Hmmm… bardzo ciekawa teza… po chorwacku do dziś mówi się U domu, a nie W domu.
Dobrze znam ukraiński. U nich U i W to jak u nas „W” i „WE”. W Niemczech, ale WE Francji. Tak samo Ukrainiec powie „V Nimeczczyni” (w Niemczech), ale „U Franciji” (we Francji). Chorwacki znam bardzo słabo, więc wierzę na słowo.
Pozdrawiam!
super… też wierzę na słowo.. może nie wnikałem w ten ukraiński jakoś bardzo, ale nie skumałem sam czemu raz jest W a raz U… a teraz jasne 🙂 odezwę się na maila o ten ukraiński